Swoją fascynację Marilyn Monroe przeżywałam w liceum. Zaczęło się o oglądania fotografii, potem filmów, aż w moje ręce trafiła książka Marilyn Monroe Fragmenty, która była niezwykłą i trudną podróżą. Miałam wrażenie, że poznałam ją na tyle, że jest mi bliska i że ją rozumiem. To oczywiście bzdura i jest to niemożliwe. Zwłaszcza, że Norma Jane to bardzo złożona postać, bardzo skomplikowana osobowość i z pewnością niezwykła artystka.
W internecie krąży powiedzenie, wielokrotnie powtarzane, bardzo karykaturalnie przerabiane i zupełnie nieumiejętnie używane, które zostało kiedyś przez Marilyn wypowiedziane. To słynne powiedzenie brzmi: „ jeśli nie potrafisz znieść mnie, kiedy jestem najgorsza, to cholernie pewne, że nie zasługujesz na mnie, kiedy jestem najlepsza.” Cała wypowiedź brzmi dokładnie tak:
„Jestem samolubna, niecierpliwa i trochę niepewna siebie.
Popełniam błędy, tracę kontrolę i jestem czasami ciężka do zniesienia.
Ale jeśli nie potrafisz znieść mnie kiedy jestem najgorsza, to cholernie pewne, że nie zasługujesz na mnie, kiedy jestem najlepsza.”
Cytat ten obecnie nabrał bardzo niezręcznego znaczenia, zwłaszcza kiedy zaczął być namiętnie udostępniany na stronach z motywującymi cytatami, głównie dla kobiet. A o co chodziło Marilyn i czemu w ogóle wpadła na to, żeby wypowiedzieć te słowa?
Mężczyźni, i nie tylko, na całym świecie kochali Marilyn, była seksowna, zmysłowa, niezwykle kobieca, stała się przedmiotem pożądania, uwielbienia, fascynacji. Była totalnie świadoma tego, że jej główną siłą i największą wartością jest jej ciało. Sama pisała, że wiele czasu w ciągu dnia poświęca na dbanie o siebie, bo wygląd to wszystko, co ma. Widziała, że dzięki swojej aparycji osiągnęła status gwiazdy i prawdopodobnie dzięki niej ten status będzie w staniu utrzymać. Całe życie starała się udowodnić napotkanym na swej drodze mężczyznom i całem światu, że poza pięknem jest też inteligenta. Bardzo dbała o to, by jak najczęściej fotografowano ją z książką trzymaną w ręku lub podczas czytania. Uwielbiała spędzać czas z pisarzami i artystami. Uważała swoje małżeństwo z pisarzem Millerem za możliwość rozwoju, w końcu obcowała z literatem. Miała jednak swoje problemy i miała ich bardzo wiele. Trudne dzieciństwo, molestowanie, bardzo wczesna kariera, intensywne życie, uzależnienie od leków i wreszcie lęki, które zapewne dziś zostałyby zdiagnozowane jako poważne zaburzenia. Wtedy Marilyn brała udział w psychoanalizie, która z punktu widzenia dzisiejszej wiedzy raczej nie była dla niej dobra. Wracała do najczarniejszych momentów swojego życia, a cała „terapia” doprowadziła ją do pobytu na zamkniętym oddziale zakładu psychiatrycznego. Marilyn była świadoma swoich problemów i ograniczeń, nad którymi próbowała pracować, ale zupełnie nie wiedziała jak, ponieważ nikt nie dał jej odpowiednich do tego narzędzi. W związku z tym, wiedząc jaka potrafi być nieznośna, trudna, jak często wpada w mrok, trudno było jej pogodzić się z tym, że dla wielu mężczyzn jest po prostu blond pięknością i jej prawdziwa osobowość sprawia, że od niej odchodzą. Między innymi z tego powodu nie udało jej się nigdy z nikim stworzyć stałego i długotrwałego związku.
Żeby zrozumieć fenomen Marilyn, postanowiłam najpierw przeanalizować swoje zainteresowanie nią. Skąd ono się wzięło i na czym się opierało? Muszę przyznać, że nie miało wiele wspólnego z filmami. Interesowała mnie ona nie jako aktorka, interesowała mnie ona jako postać. Jej charyzma, jej magnetyzm, to coś, co sprawiało, że stała się nieśmiertelna. Nigdy nie miała okazji się zestarzeć i po prostu pozostanie młodą i piękną kobietą na zawsze, nie tylko w wyobraźni świata, ale także na zdjęciach, nagraniach i w filmach.
Nigdy jednak nie postrzegałam jej jako pewnej siebie. Z wielu nagrań, które obejrzeć można teraz w sieci, wyłania się obraz raczej niepewnej postaci. Chociaż wydawać by się mogło, że jej, nie boje się użyć tego słowa potęga, władza, którą miała nad mężczyznami będzie z niej emanować, to jest przeciwnie. Słynne Happy Birthday mr President śpiewane dla Kennediego nie jest seksowne, nie jest zmysłowe. Kiedy oglądam to nagranie dziś, to widzę przestraszoną i cholernie zestresowaną dziewczynę, która chciałaby być gdziekolwiek indziej niż na tej scenie. Warto przy okazji wspomnieć o skomplikowanych konotacjach Marilyn z rodziną Kennedych. Na ten temat powstało wiele publikacji, filmów i niejedna teoria spiskowa więc nie będę się nad nią pochylać. Jest to jednak bardzo istotna karta jej historii, które mogła mieć wpływ na jej zakończenie i wielu twierdzi, że zdecydowanie miała.
Wracając do pytania z tytułu. Fenomen.
Zawsze lubiłam silne bohaterki w filmach, uwielbiam femme fatale, które są w stanie owinąć sobie każdego wokół palca, będąc przy tym cholernie inteligentne, głównie dlatego, że są moim zupełnym przeciwieństwem. Czy Marilyn taka była? Wydawało mi się, że tak. Nie wiedziałam, jak bardzo się myliłam. Obraz Monroe z fotografii, z okładki Playboya, z kadrów filmowych to obraz absolutnie innej postaci, niż ta, która wyłania się z jej zapisków, z jej biografii. Nieszczęśliwa, samotna, pogubiona, wielokrotnie zraniona kobieta, która totalnie nie wiem, gdzie jest jej miejsce na ziemi i czy jest ktoś, kto ją prawdziwie pokocha.
Jest takie jedno zdjęcie Marilyn, które towarzyszy mi od dawna, zdjęcie pełne bólu i powagi. Bardzo je lubię i widzę na nim kobietę złożoną, o której mogłabym dużo się nauczyć. Oto one:
Kochamy Marilyn bo jest dla nas ikoną i symbolem. Nie urzeczywistniamy jej, nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, że jutro pojawia się w telewizji albo internecie i będzie do nas mówić z ekranu smartfona. Marilyn odeszła bardzo młodo i gdzieś w naszej podświadomości istnieje przekonanie, że jesteśmy jej to winni, że wiele cierpienia, które było jej udziałem było niesprawiedliwe.
Jest jeszcze coś, otóż obecnie nawet największe gwiazdy zakłądają konta na Instagramie i dzielą się swoją codziennością. Okazuje się, że poza tym, że występują w wielkich filmowych produkcjach, zgarniają Oscary i przechadzają się po czerwonym dywanie rano piją kawę, a po południu gotują obiad zupełnie jak my. Czasy, w których żyła Marilyn były zupełnie inne. To, co wiedzieliśmy o danej gwieździe, było bardzo skrupulatnie dawkowane przez wielkie wytwórnie, z którymi mieli podpisane kontrakty. Aktorki pokroju Marilyn były zupełnie niedostępne dla świata, zupełnie niedostępne dla przeciętnego człowieka. Były jedynie obrazem na ekranie. Fakt, że Marilyn tak młodo zmarła dodatkowo potęguje jej niedostępność, jej dystans, fakt, że nigdy nie mielibyśmy nawet cienia szansy zbliżyć się do niej, czy poznać jej codzienne życie. Myślę, że poniekąd ta tajemnica jej śmierci, uwikłanie w niejasne związki i niedostosowanie do codziennie życia sprawiają, że jej postać wzbudza w nas fascynacje.